20 maja 2010

reaktywacja

Daty nie kłamią - między 25. marca a dzisiejszym dniem upłynęły blisko 2 miesiące. Shame on me. Przystępując do projektu sama jednak byłam ciekawa, czy uda mi się utrzymać regularny rytm pisania. Nie udało się, oczywiście; póki co, nie przewidziano w ankiecie oceny dorobku naukowego publikacji na blogu, ale są oczywiście wysoko punktowane publikacje, które trzeba po prostu napisać czasem w środku roku akademickiego. Wszystko po to, żeby później znowu przeczytać, jak dalece polski światek akademicki nie spełnia kryteriów (cóż, można tylko dodać z przekąsem, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia). Whatever. 
"Po drodze" przez telewizję przewaliły się nawałnice, tragedie i tragifarsy, do których jednak nie będę już wracać, żeby a) wymknąć się klaustrofobii dogmatycznie motywowanych porządków b) móc odrobinę choć nadążyć za tym, co tu i teraz c) robić swoje, czyli obrabiać swoją grządkę.
I właśnie w związku z tym ostatnim: interesującego przykładu na to, jak w dobie rosnącego rozproszenia praktyk telewizyjnych przestają wystarczać klasyczne metodologie badania oglądalności dostarcza artykuł zamieszczony w Advertising Age (wersja on-line). Jeśli uwzględnić "zaangażowanie odbiorców" w tekst telewizyjny, czyli wziąć pod uwagę oglądanie na wszystkich dostępnych platformach (w telewizji, on-line i urządzeniach mobilnych) a także aktywność oglądających na Facebooku i Twitterze, to zmianie ulega rzekomo "twarda" statystyka. I tak po zastosowaniu metodologii Content Power Ratings opracowanej przez agencje Optimedia, serial "Lost" zmienia miejsce z 35 pozycji wg ratingu Nielsena (tradycyjna metoda) na... drugą, zaraz za  "Idolem" (wg Optimedia, z uwzględnieniem wszystkich kaanłów dostępności oraz aktywności odbiorcow w mediach społecznościowych). "Gossip Girl" stacji CW wykonuje ruch jeszcze bardziej imponujący: z pozycji 142 na... 14. Nowa metodologia ma oczywiście związek z tym, jak reklamodawcy widzą swoje zadanie w dobie sieci spolecznościowej i zwiększonej cyrkulacji tekstów.  O krok dalej poszedł projekt, o którym mówił dr Mirosław Filiciak podczas konferencji w Amsterdamie w czerwcu ubiegłego roku - zespół warszawski uwzględnił także tzw. nielegalne ściąganie plików oraz tzw. ekonomię daru, czyli dzielenie się serialami na mnóstwo nieformalnych sposobów. 
To małe wprowadzenie do olbrzymiego tematu, czyli dlaczego trzeba uwzględnić telewizję jako dyskurs, a a nie tylko zestaw programów.

Brak komentarzy: