15 marca 2010

What Is It About Television...

15. marca, czyli Wielki Początek na (prawie) wszystkich blogach nastąpił, niniejszym uznaję cały projekt za naprawdę otwarty. Można uznać to za nieortodoksyjny - i miejmy nadzieję bardziej skuteczny niż medialne zaklinania - początek wiosny. Idzie nowe. Co to za projekt? Zacytuję samą siebie z forum filmoznawcy.pl, krynicy mądrości każdego studenta i pracownika ISzA UJ:
Teoria telewizji - warunki zaliczenia


Zaliczenie zajęć (zaliczenie na ocenę)
1.Obecność – dopuszczalne 2 nieobecności w semestrze, każda kolejna nieobecność – konieczność zaliczenia materiału z zajęć
2.Praca w grupach – podział na grupy projektowe, każda grupa zobowiązana jest do prowadzenia bloga o tematyce telewizyjnej, z wykorzystaniem tekstów będących tematyką zajęć oraz wpisów analizujących aktualne teksty telewizyjne (minimum to 1 wpis na tydzień o objętości nie mniejszej nż 500 - 700 słów). Kryterium oceny: atrakcyjność i częstotliwość wpisów oraz komentarzy, stopień zaangażowania w projekt całej grupy projektowej, ilość i jakość linków, umiejętność twórczego wykorzystania wiedzy zdobywanej na zajęciach. Wszyscy członkowie grupy otrzymują taką samą ocenę, podział pracy w grupie jest kwestią wewnętrzną.
Terminarz prac:
do 15 marca - organizacja grup projektowych oraz założenie bloga, można to zrobić np. na wordpressie lub bloggerze (oba są darmowe). W tym terminie oczekuję na informacje o składzie grup oraz adresach internetowych Państwa blogów.
30 maja - 10 czerwca podsumowanie projektów i ocena.
 No i dzisiaj - nie bez drżenia - zaglądam na blogi, które już funkcjonują. Wygląda na to, że będę mieć nie mniej pracy niż Wy, drodzy autorzy, zwłaszcza, jeśli treść będzie przyrastać w takim tempie, jak na Władcy pilota czy Chewing gum for the eyes. Tele-fere i Poza granicą wzroku nie pozostają w tyle, choć strategia odmienna - dłuższe eseje pojedynczego autora. Pozostałe blogi zastosowały dobrze znaną wszystkim bloggerom strategię ostrzegania świata przed przełomowym i brzemiennym w skutki wydarzeniem: "Beware! About to start!". Na marginesie: gratuluję inwencji nazewniczej, zwłaszcza po tym, jak przez dobre 15 minut poszukiwałam na Bloggerze wolnej domeny o fajnej nazwie do niniejszego outletu.
To, że już mam sporo pracy bardzo mnie cieszy, bo ruch jest oznaką entuzjazmu i generuje energię.
Zacznę jednak od pewnej kwestii zasadniczej, która nasunęła mi się po lekturze: lubić czy nie lubić (telewizję)? Wszyscy oczywiście mamy swoje preferencje i trudność mówienia o telewizji  dzisiaj polega też trochę na jej niesłychanej różnorodności, zarówno co do form, praktyk, jak i treści (tiaa,a "oglądanie" za pomocą rapidshare czy P2P to też telewizja, telewizją jest zarówno Arte, TVP Kultura , Ale Kino! czy Mezzo, jak i Polsat, TVN Style czy Zone Romantica). Wydaje mi się, że ktoś, kogo określa dumnie dyplom kulturoznawcy o specjalności filmoznawczej, powinien mieć o telewizji do powiedzenia coś więcej niż tylko to, że jest be (brzydka, głupia, łatwa i do szybkiej konsumpcji - podtekst po części zamierzony, w myśl tego, co o kulturze popularnej pisali m.in. Andreas Huyssen ("Mass Culture As a Woman" [w:] T. Modleski red., Studies in Entertainment. Critical Approaches to Mass Culture, Indiana University Press 1986, o dziwo, w sieci esej dostępny w całości tutaj) czy Tania Modleski ("Feministy as Masquerade: Feminist Approach to Mass Culture [w:] Colin McCabe, High Theory/Low Culture: Analysing Popular Television and Film, St. Martin Press 1986). Mimo wkładu  prof. Godzica (patrz sylabus i spis literatury) w wyjaśnianie na polskim gruncie, czym jest telewizja i kultura popularna, w naszej rodzimej praktyce wciąż dominują nie tyle sądy, ile przesądy na temat telewizji. Mogę wybaczyć, ba nawet zrozumieć :-) (choć z trudem) to, że kulturoznawcy nie lubią telewizji, trudno mi jednak przyjąc, że w analizach poruszają się wyłącznie na poziomie określanym czasem jako doxa (czyli obiegowych opinii). Mam na ten temat osobistą opinię: polska telewizja jest w większości rzeczywiście fatalna, bo fatalna (wręcz nieistniejąca) jest krytyka telewizyjna, sprowadzająca się najczęściej do lamentu nad ogłupionym telewidzem czy opisu tego, co widać gołym okiem. Jeśli istnieje serial oglądany przez 4 miliony telewidzów, to wydaje mi się to fenomenem gdonym przynajmniej głębszego namysłu, bo tradycyjne opłotki humanizmu przez duże H (nieobce zresztą autorce niniejszego posta i będące jej rewirem z wyboru, a nie przymusu) tego nie wyjaśniają.
A zatem, drodzy autorzy, mniej moralizowania, więcej myślenia. Nie zaszkodzi także czasem sięgnąć do literatury przedmiotu :-).

Brak komentarzy: